środa, 14 listopada 2012

Jedzenie uliczne

Gdyby ktoś się mnie zapytał co jest dla mnie najtrudniejsze w Tajlandii, to bez większego namysłu powiedziałbym, że zasypianie. Z tego względu, że średnia roczna dobowa temperatura w Bangkoku wynosi trochę ponad 30 stopni Celsjusza oraz fakt, że wilgotność powietrza waha się między 65% a 80%. Te dwa czynniki połączone w całość sprawiają, że za dnia dość dobrze się oddycha, pomijając nieziemski skwar, a zaś nocą powietrze staje się ciężkie i uciążliwe do oddychania. Do tego jeszcze dodatkowo dochodzi powierzchnia parowania ciała, gdyż leżąc w łóżku np. na plecach, to mniej wody z nas odparowuje, gdyż całą powierzchnią ciała stykamy się z materacem, przez co nasza koszulka staje się na plecach mokra, co dodatkowo przeszkadza w zasypianiu. W Polsce raczej nie miałem z tym problemów, gdyż wystarczyło, że zobaczę tylko kołdrę to automatycznie oddawałem się w objęcia Morfeusza. Od momentu położenia się do łóżka muszą minąć ze 2-3 godziny zanim zasnę i w ten sposób robi się zazwyczaj druga w nocy. 

Zaraz po przebudzeniu wziąłem szybki prysznic i udałem się do pobliskiego marketu po jakieś śniadanko w postaci jogurtu naturalnego z dżemem i bułeczką. Gdybym chciał zjeść tradycyjne tajskie śniadanie w tych rejonach to musiałbym zacząć dzień od miski ryżu z mięsem w każdej postaci, a uliczni sprzedawcy pichcący swoje specjały na starych brudnych wózkach, są oblegani przez miejscowych. Jednym słowem Tajowie przez cały dzień jedzą praktycznie to samo, tylko jak już wcześniej wspomniałem pod różnymi postaciami, niezależnie czy jest to kawałek mięsa z ryżem, curry lub pikantna zupa. 

Po zjedzeniu śniadania postanowiłem poznać okolicę i wychodząc z mojej uliczki udałem się w lewą stronę dzielnicy On-Nut eksplorować nieznane mi dotąd tereny. W czasie spaceru odkryłem kilka ciekawych miejsc do których zapewne jeszcze zawitam, a idąc cały czas prosto doszedłbym do BTS czyli kolei naziemnej z tą drobną różnicą, że ta kolej w Bangkoku jeździ około 30 metrów nad ziemią. Dzięki Sky Train mogę dostać się w szybki i niedrogi sposób do samego centrum miasta. Oczywiście wcześniej czy później taki czas nadejdzie, bo przecież nie będę siedział w jednym miejscu tyle czasu. W drodze powrotnej kupiłem sobie świeże owoce w postaci ananasa i papai, które zostały co dopiero obrane i pociachane na moich oczach. Z jakieś dwieście metrów dalej kupiłem sobie obiadek od pani, która nie znała nawet jednego słowa po angielsku, więc nie byłem w stanie się dowiedzieć co to za mięso. 

Jako, że moja rodzina ma fioła na punkcie lokalnego jedzenia lub raczej nazwałbym to pociągiem do nowych nieznanych smaków kulinarnych, to będę zamieszczał tutaj oprócz zdjęć i filmów z Bangkoku, także rarytasy kulinarne :)

Nie będę w tej chwili opisywał przebiegu degustacji owego posiłku, gdyż zobaczycie to na filmiku, który znajduje się pod koniec tego postu. Po obiadku i chwili relaksu udałem się z mapką w prawą stronę dzielnicy z nadzieją, że dojdę do Seacon Square (myślałem, że jest to park, a okazało się że jest to centrum handlowe), jednak nie udało mi się tam dojść, gdyż w drodze złapał mnie wieczorny deszczyk. No dobra, deszcz w Tajlandii jest znany z tego, że nie wiadomo kiedy zacznie padać, a jak już nadejdzie to będzie padać rzęsiście przez kilka minut, więc deszczykiem raczej tego nie mogę nazwać. Moja skromna osoba oraz kamera nie ucierpiały w czasie 5-cio minutowej ulewy, gdyż staliśmy razem pod daszkiem :)

Aha, ogólnie na kilkanaście godzin przestałem używać klimatyzacji gdyż błędnie zapisałem stan początkowy licznika i myślałem, że przez te 2 dni zużyłem ponad 200 jednostek prądu. Na szczęście, gdy wracałem z poobiedniego spaceru zaczepiła mnie córka właścicielki i dała kopię umowy którą podpisałem wczoraj na wynajem mieszkania i okazało się, że zużyłem tylko 8 jednostek prądu, a nie ponad 200. Od tego momentu klima ładnie chodzi i pozwala mi przetrwać :)

Ps. Przed włączeniem filmiku proszę pogłośnić dźwięk, bo tym razem nie będą to slajdy.




7 komentarzy:

  1. Chłopie włączaj klimę bo się nam ugotujesz.
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dodać, że uśmiałam się do łez... dobre.

      Usuń
  2. a nie ma tam Mc Donalda?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się dobrze poszuka to znajdzie się każda sieciówka z fast foodem, ale nie ma najmniejszej szansy abym tam wszedł :)

      Usuń
    2. ale ja żartowałem z tym Mc Donaldem :)

      Usuń
    3. Wiem, ale informacja i tak bardzo ważna dla osób które nic innego nie jedzą :)

      Usuń
  3. Witaj,
    Szacunek dla Twojej pasji i kreatywności.
    Pozdrawiamy,
    Karolina i Andrzej
    P.S.Cejrowski może czuć się zagrożony.

    OdpowiedzUsuń