wtorek, 13 listopada 2012

Z robakami w łóżku i nowym mieszkaniem

Pierwsza noc okazała się tragiczna do przeżycia nie tylko pod względem zmiany strefy czasowej czy też niemiłosiernym skwarem jaki panował na ośmiu metrach kwadratowych, nawet mogę przymknąć oko na brak okna w małym i zaniedbanym pokoiku przylegającym w pionie do podrzędnej restauracyjki Rainbow. Ale to czego doznałem zaraz po przebudzeniu przeszło moje najśmielsze oczekiwania, odkryłem że moje łóżko całe się rusza i  nie był to już sen. Po materacu chodziło ze dwadzieścia małych podłużnych robaków, które samym wyglądem przypominały jakby insekty, które lubią gnieździć się w różnych zakamarkach ludzkiego ciała. Po tym małym incydencie od razu wskoczyłem do zagrzybionej łazienki i wziąłem szybki prysznic, przy okazji wylewając na siebie tony szamponu i mydła. Chwilę później stałem już sterylny jak narzędzia chirurgiczne i w pospiechu zacząłem trzepać wszystkie ubrania i rzeczy, które znajdowały się w pokoju. Z góry i tak już wiedziałem, że nie spędzę tutaj ani jednej nocy dłużej ale ta przygoda tylko przyśpieszyła moje poczynania. Jak tylko wyszedłem z tego Guest House-u to poczułem ulgę, jednak pamiętałem, że moje dwie torby zostały tam same zdane na pastwę losu i wiedziałem, że muszę działać jak najszybciej. Pomijam już fakt, że o 12:00 mijała doba hotelowa, więc musiałem zrobić to dość sprawnie aby przypadkiem nie musieć opłacać tego wspaniałego miejsca o kolejny dzień. W tym momencie dowiedziałem się, że przewodniki po prostu kłamią lub autorzy wyssali sobie z palca te durne opowieści o czystych lokalach przystosowanych do standardów europejskich. Mimo wszystko trzymałem ten przewodnik w ręku i wsiadłem do tuk-tuka i poprosiłem kierowcę o obwiezienie mnie po kilku miejscach w Khao San Road, które znalazłem w tej książce. Jak się chwilę później okazało część miejsc już nie istnieje a część jest w podobnym stanie. Pokusiłem się nawet o odwiedzenie jednego miejsca z trzema gwiazdkami, ale pani recepcjonistka, która z azjatyckim akcentem (bardzo dźwięczny język o niskich i wysokich tonach) zaśpiewała mi łamaną angielszczyzną 1.000 bahtów czyli 100zł za pokój. Wiedziałem, że go nie wezmę ale poprosiłem o wizję lokalną i muszę przyznać, że był wart swojej ceny. Powoli dochodziła już godzina 11:00 i musiałem postanowić co robić dalej. Za rundkę po Khao San Road przeliczając na nasze pieniądze zapłaciłem 2zł i udałem się szybkim krokiem w nieziemskim skwarze do najbliższego bankomatu, który znajdował się lokalnym banku, bo jak każdy wie za granicą należy wypłacać pieniążki tylko w pewnych miejscach i odchudziłem swoje konto walutowe (tutaj podziękowania dla Piotra) o dość pokaźną sumkę pieniędzy. W głowie miałem już plan, że wrócę do The 20 Apartment, o którym wspominałem wczoraj i dzięki Bogu okazało się to strzałem w dziesiątkę, a ja głupi gadałem że okolica mi się nie podoba. Najlepsze jest to, że poprzedniego dnia gdy jechałem z lotniska kierowca zawiózł mnie od drugiej strony gdzie faktycznie nic nie ma, tylko zgiełk prawie dziesięciomilionowego miasta. Za to dzisiaj jak tylko uwolniłem moje torby od plagi robactwa uśmiech nie znikał z mojej twarzy, gdyż to miejsce leżało w bardzo dogodnym ciągu komunikacyjnym, a wystarczyło tylko podejść z drugiej strony ulicy :)

W recepcji czekała już na mnie córka właścicielki i zaczęliśmy ustalać ceny. Oczywiście najpierw obejrzałem miejsce w którym będę mieszkał bo przecież nie kupię drugi raz kota w worku. Jako, że mój pokój typu studio miał być wolny dopiero od 20 listopada to Tukta zaproponowała mi, żebym przez ten tydzień pomieszkał w prawie 50 metrowym mieszkaniu, które było ponad dwukrotnie droższe od mojego studia. Ale w czasie rozmowy udało mi się namówić Tuktę, że dam 10.000 bahtów za dwa miesiące wynajmu i będzie dobrze. Do tego oczywiście doszła jeszcze opłata za bez limitowy internet i komplet pościeli, ale to zostanie ściągnięte z kaucji, którą musiałem uiścić jak to się ma przy każdej, standardowej procedurze wynajmu mieszkań na całym świecie.

Zarówno jedno jak i drugie mieszkanie znajduje się na bardzo wysokim standardzie, w tej chwili mieszkam w dwupokojowym mieszkaniu z dwiema łazienkami i trzema balkonami. W jednej łazience będę mógł zatruwać środowisko, a w drugiej się kąpać, jak szaleć to szaleć :)

Po zakwaterowaniu udałem się do najbliższego marketu w celu kupienia kilku niezbędnych do przeżycia produktów spożywczych. Akurat jak wchodziłem przez bramę do "The 20 Apartment" to podjechał obwoźny stragan na pic-upie oferujący świeże owoce i gotowe gorące dania. Kupiłem sobie kiść małych bananów oraz Dragon Fruit czyli smoczy owoc, który można czasami kupić u nas za około 10zł za sztukę. Do tego na obiad wziąłem sobie azjatyckie pierożki i kaczkę z ryżem. Za obiad zapłaciłem około 5zł.

Gotowane pierożki Kanom Kui Chai (czosnek, trawa cytrynowa, szczypiorek) a to wszystko polane tradycyjnym sosem. Oczywiście jedzenie sprzedawane jest w woreczkach, ale przełożyłem sobie do naczyń, które były na wyposażeniu.


a także kaczka z ryżem i sezamem:



Mało tego, przy zameldowaniu dostałem kartkę, z posiłkami na wynos, które restauracja dowozi pod same drzwi. W menu jest do wyboru ryż z kurczakiem, wieprzowiną i krewetkami lub makaron ryżowy z takimi samymi dodatkami. Porcja z dowozem kosztuje 4,50zł.

Poniżej przedstawiam również, parę slajdów przedstawiających The 20 Apartment, w którym będę mieszkał aż do stycznia 2013 roku :)

 

Mam nadzieję, że zacznę robić w końcu zdjęcia aparatem a nie latam wszędzie z kamerą.
Filmik ponownie zrobiony przy użyciu telefonu komórkowego, więc jakość nie powala na kolana. Z góry przepraszam za ten sam podkład muzyczny, ale aplikacja nie ma więcej licencji :p

Oczywiście, filmik można obejrzeć w pełnym oknie.

4 komentarze:

  1. Oj, nie wiem czy wpuszczę Cię do domu, chyba najpierw będzie kwarantanna...brrr po tych robalach :-)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Seba...szacun!:) Sam na końcu świata;)Powodzenia!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezuuu, gdzie Cię chłopie pognało?!Ale jestem pełna uznania dla Twojego pomysłu, lecz nie chciałabym być na miejscu Twojej M :). Powodzenia i pisz pisz........!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuuu ! Uważaj tam na siebie i udanej fajnej podróży z przygodami Ci życzę, ale z miłymi przygodami, bez robali :)
    Sister

    OdpowiedzUsuń