piątek, 23 listopada 2012

Tuk-Tuki, Pałace i Świątynie cz.1

Zanim zacznę opisywać wszelkie wariactwa i przygody jakie mi się przydarzyły, to pozwolę sobie szybciutko pokazać Wam moje nowe mieszkanie typu studio, na które czekałem dwa dni. Przez tą niepewność zafundowaną przez poprzedniego najemcę lokalu, który w ostatniej chwili postanowił sobie zostać jeden dzień dłużej, nie mogłem nigdzie pojechać i pokazać Wam zakątków Bangkoku, gdyż nie wiedziałem na czym stoję. Po dwóch dniach udało się wreszcie przeprowadzić i zapraszam Was na wirtualną wycieczkę po mieszkaniu, którą nakręciłem bladym świtem zaraz przed wyjazdem na Khao San Road, o którym zaraz będę opowiadał. Na prośbę jednego z czytelników blogu, nakręciłem również "pełną" lodówkę :)




Wczorajszy dzień był tak przepełniony atrakcjami, że postanowiłem go podzielić na dwa osobne posty. Specjalnie aby nakręcić najlepsze i najbardziej widowiskowe atrakcje, musiałem wstać o godzinie 6:00 rano. Po przebudzeniu udałem się do lodówki aby zjeść płatki z mlekiem i zrobić jakąś kanapkę na czarną godzinę. Po wyjściu z domu i 40 minutach szybkiego marszu dotarłem na dobrze Wam znaną stację BTS On-Nut, na której kupiłem bilet i udałem się pociągiem  w najdalszy możliwy punkt idący na zachód Bangkoku. W ten sposób w dwadzieścia minut dotarłem na stację Siam i z tego miejsca już łapałem taksówkę, która zawiozła mnie w miejsce gdzie spędziłem pierwszą noc z robakami w łóżku, przy Khao San Road. Dlaczego akurat tam ? Odpowiedź jest prosta, chciałem wpaść na dobry shake bananowy a następnie dać się naciągnąć na dość zawyżoną cenę przejazdu Tuk-Tukiem, gdyż zażyczyłem sobie 10-cio minutowy postój w pewnym miejscu. Na pierwszym etapie podróży (dom - pociąg - taksówka - Khao San Road) zaoszczędziłem już sporo batów na przejazd w jedną stronę, gdyż gdybym jechał od samego początku taksówką to zapłaciłbym 300 batów, a tak wydałem 35 THB na pociąg oraz 70 THB na taxi co daje nam 105 batów za podróż w jedną stronę i oszczędność prawie 200 batów. Wracając do Tuk-Tuka, jest to najpopularniejszy środek transportu w centralnym Bangkoku i dzięki otwartej przestrzeni w środku wiatr zwinnie owiewa rozpalone ciała turystów, co daje dużą ulgę i powoduje ochłodzenie organizmu. Tak właśnie jeździ się Tuk Tukiem:



Jednak większa radość jest jak wraca się większą grupą i jadąc np. w dwa - trzy Tuk Tuki można powiedzieć kierowcom, że który pierwszy dojedzie do celu dostanie ekstra 100 batów. Pamiętam jak dziś, mój powrót do hotelu z centrum miasta, który miał miejsce dwa lata temu, co się wtedy nie działo. Kierowcy jeździli po krawężnikach, lawirowali pomiędzy samochodami, nie zważali na czerwone światła, a nawet jeździli chodnikiem na pełnej prędkości. Ile ja się wtedy najadłem strachu, niestety mój Tuk Tuk dotarł wtedy jako drugi do celu, ale przynajmniej zaoszczędziłem 100 batów. Warto również dodać, że w takim pojeździe mogą jechać maksymalnie 2-3 osoby + kierowca. Po dojechaniu do miejsca, w którym chciałem się zatrzymać kierowca grzecznie poczekał te 10 minut, a ja w tym czasie przymierzyłem zamówioną marynarkę (wczorajszy wpis) i domówiłem jeszcze dwie koszule z dostawą do mieszkania. Mam nadzieję, że nie będę tam musiał jechać jeszcze raz, bo Tajscy przyjaciele przez przypadek zapomną nadać paczkę. Następnie już bez zbędnych postojów pojechaliśmy pod kompleks Wielkiego Pałacu Królewskiego oraz Świątyni Szmaragdowego Buddy. Jak tylko zobaczyłem pod bramą te dziesiątki autokarów to już wiedziałem, że będzie niezłe kongo, oczywiście nie pomyliłem się ani odrobinę. Przed samym wejściem do Grand Palace stali strażnicy królewscy, którzy nie wpuszczali turystów w krótkich spodenkach, ani w przy kusych spódniczkach. Ja byłem na to przygotowany i doczepiłem nogawki do spodni, które mocuje się przy pomocy zamka błyskawicznego. Biedni turyści, którzy przybyli tutaj niestosowani ubrani, mogli bez problemu kupić jakieś pantalony od przydrożnych sprzedawców, którzy zarabiali na tym biznesie niezłe kokosy. Nie będę w tym miejscu opisywał na kilka stron historii, czy jakiś ciekawszych rzeczy, ponieważ wszystko zawarłem w ponad dziesięciu minutowej relacji i nie chciałbym się niepotrzebnie powtarzać.




Jutro odwiedzimy także świątynie Wat Pho (leżącego Buddy), Wat Indharavihan (największy Budda w Bangkoku) a także dowiemy się, w jaki sposób można przejechać się zupełnie za darmo Tuk Tukiem we wskazane przez nas miejsce. Mam nadzieję, że relacja z kompleksu Grand Palace i Wat Phra Kaeo się podobała :)

Oraz przedstawiam kilka ciekawszych fotek, z tego miejsca:









Do zobaczenia jutro !!!



1 komentarz: