sobota, 8 grudnia 2012

Amulety i rejs po rzece

Witam, w dniu dzisiejszym udało się zrealizować wczorajsze plany w stu procentach i nie było nawet mowy o deszczu, pomimo że niebo po południu się lekko zachmurzyło. Dzisiaj nie będę dodawał żadnych filmów, gdyż nie miałem na to czasu i pokażę Wam kilka zdjęć, a filmy z dzisiejszej wyprawy załączę w niedzielnym wpisie, który raczej nie będzie jakiś ekscytujący, bo mam zamiar trochę odpocząć i porobić porządki ze zdjęciami i filmami. Po śniadaniu kupionym na lokalnym straganie, wybrałem się na stację On Nut, skąd pojechałem do Siam, a następnie przesiadłem się na inną linię podniebnej kolejki Sky Train i dojechał niemal na sam kraniec Bangkoku. 

Tak właśnie wylądowałem w Saphan Taskin, jest to dzielnica położona nad samym brzegiem rzeki Chao Phraya (Mekong), która jeszcze do nie dawna stanowiła główny środek transportu w Bangkoku. Wszelkie towary rozwożono rzeką korzystając z długich i wąskich łodzi, które mieściły się w odnogach rzeki Mekong i dzięki temu płynąc po jej kanałach towary były dostarczane w każdy zakątek miasta. Teraz rzeka pełni funkcję turystyczną i głównie pływają po niej tramwaje wodne, które przerzucają ludzi z jednego końca rzeki na drugi, co naprawdę jest przyjemne, a także wzdłuż brzegów można zobaczyć jak wyglądały pierwsze drewniane zabudowy mieszkań, które powstawały przy głównym szlaku handlowym. Rzeka cechuje się również czymś w rodzaju kontrastu, gdyż po jednej stronie są bardzo stare, ugryzione zębem czasu domy, a po drugiej stronie wyrastają najnowocześniejsze wieżowce i centra biznesowe. Bilet na rejs po rzece kosztuje 40 THB, a w czasie rejsu można się zrelaksować i poczuć bryzę na twarzy.

Widok z łodzi.

Po rzece pływają dziesiątki łodzi z silnikami spalinowymi.

Pod mostem.

Wieżowce i centra biznesowe.

Dawna zabudowa.


Po dopłynięciu do przystani The Tien Pier, która znajduje się zaraz obok Wielkiego Pałacu Królewskiego i Świątyni ze Szmaragdowym Buddą, udałem się na pobliską uliczkę Phra Chan Road, która słynie z targu amuletów. Każdy ze sprzedawców uważa, że jego amulety i talizmany mają największą moc i najlepiej kupować tylko u niego. Na tej krótkiej uliczce znajduje się około kilkadziesiąt stoisk oferujących niezliczoną ilość talizmanów, która w większości jest wykonana ręcznie, oprócz tych metalowych oczywiście. W tym miejscu zawsze jest więcej tutejszych mieszkańców niż turystów, gdyż Tajlandczycy uwielbiają zbierać takie talizmany, a ich ceny wahają się od kilku do nawet kilkunastu tysięcy za jeden talizman. Wszyscy chodzą tutaj ze szkiełkiem powiększającym i oglądają dzieła artystów. 

Ja niestety nie miałem na wyposażeniu szkła powiększającego, więc musiałem się zdać na mój wzrok i w ten sposób oceniać i wyceniać wartość przedmiotów. Jedne amulety są zapakowane w specjalistyczne gablotki, inne leżą ładnie poukładane w pudełkach, a cała reszta leży na wielkim stosie, gdzie kolekcjonerzy przepychają się aby mieć dostęp do jak jak największej ilości amuletów. Na targu amuletów panuje zupełnie inna atmosfera niż na typowych straganach, gdyż zamiast wrzasków i harmidru jest tutaj niczym duchowa atmosfera, a cisza i spokój jest wykorzystywana przez kolekcjonerów do oglądania w skupieniu konkretnych świecidełek. Większość hobbystów zanim dokona zakupu to musi przejrzeć całą zawartość stoiska, zanim się zdecyduje na konkretny amulet. O dziwo jest to jeden z nielicznych straganów, na którym nie oferuje się chińszczyzny, czy innych produktów lichej jakości, a znajdują się tutaj produkty wysokiej klasy, które są powiązane z amuletami i buddyzmem. 


W poszukiwaniu najlepszych okazów.

Talizmany.

Mnisi w czasie modlitwy, no dobra żartuję. Są to perfekcyjnie wykonane figurki mnichów, które do złudzenia przypominają prawdziwych ludzi.

Wybrane talizmany wkładamy do swojego koszyczka i idziemy się targować.

Co by tu wybrać, mam wrażenie że najchętniej miejscowi opróżniliby całe stoiska.


Po zwiedzeniu targu amuletów wybrałem się na drugą stronę rzeki, przechodzące przez most i odwiedziłem najstarszą świątynię w Bangkoku, a mianowicie Wat Arun czyli Świątynię Świtu. Cała świątynie jest przyozdobiona tłuczoną porcelaną, co daje niesamowity efekt wizualny. Nie jest to typowa buddyjska świątynia, gdyż jest w nie dużo elementów hinduskiej religii, zresztą jak sama nazwa wskazuje "Wat Arun" wywodzi się ona od imienia hinduskiej bogini Aruny, która jest, czy też była bóstwem świtu. Oprócz tego możemy również zauważyć posągi boga Indry a także jego "groźne słonie". Sam dojazd do tego miejsca daje już niezapomniane wrażenia, gdyż płynąc tutaj łodzią możemy przyjrzeć się pięknej okolicy. Z najwyższej więzy świątyni rozpościera się niesamowity widok zarówno na rzekę jak i na miasto, które jest widoczne w oddali. Jednak aby dostać się na górę, najpierw trzeba pokonać cholernie wąskie i niebezpieczne schodki, na których naprawdę można stracić życie. Wejść jeszcze można jeszcze jako tako, ale żeby zejść to trzeba się nieźle napocić, co osobiście potwierdzam. Znając życie pewnie nie chcecie czytać o historii tego miejsca, więc obejrzyjcie chociaż parę zdjęć :)


Wat Arun widziana z drugiego brzegu rzeki Chao Phraya.

Rzut z dołu na świątynię.

Cała świątynia jest przyozdobiona tłuczona porcelaną.

Cudowny widok na panoramę miasta.

Widok mniej więcej z połowy świątyni.


Jak pewnie zauważyliście, że czym późniejsze zdjęcia tym niebo stawało się coraz bardziej ciemne i zachmurzone. Jednak z tych chmur nie spadła ani kropla deszczu przez cały dzień.



4 komentarze:

  1. bardzo zawiedziona jestem brakim filmu proszem pana - agata z śmigadła koło kartuz.

    OdpowiedzUsuń
  2. super :) pozdrawiam Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  3. Figurki mnichów są super, na prawdę wyglądają jak prawdziwi. Ile kosztowały ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem ile kosztowały, ale chyba wrócę tam po jednego mnicha :)

      Usuń