wtorek, 11 grudnia 2012

Muzeum Erawan

Dzisiaj odwiedziłem niezwykle fascynujący obiekt, jakim jest Muzeum Erawan. W tym miejscu nie było ani jednego przedmiotu, który znajdowałby się w gablocie lub był specjalnie wyeksponowany dla zwiedzających. Co ciekawe,  we wnętrzu muzeum nie było żadnych przedmiotów, a wyszedłem stamtąd pod wielkim wrażeniem. W tej chwili zapewne myślicie sobie, że zwariowałem od tej temperatury i zacząłem majaczyć. 

No, ale zacznijmy od początku.  Pięć kilometrów od ostatniej stacji Sky Train idąc w stronę Samut Prakan znajduje się niezwykłe muzeum, zarówno pod względem kształtu budynku jak i wewnętrznej architektury. Całe muzeum mieści się w brzuchu ogromnego czterdziestu metrowego słonia, który posiada trzy głowy i waży ponad 150 ton. W internecie wyczytałem, że ten monstrualny posąg widać już z daleka, napojony myślą zrobienia fantastycznych zdjęć budynku pojechałem to sprawdzić. Niestety na dzień dobry okazało się, że nie ma szansy złapania całego budynku w kadrze, gdyż z jednej strony rosną gęsto porośnięte drzewa a z drugiej zaś strony biegnie autostrada. Chciałem nawet zrobić zdjęcie tego muzeum z autostrady, ale nie było na to technicznie żadnych szans, więc będąc już na terenie musiałem próbować złapać w kadrze jak największą część tego architektonicznego cudeńka. Trzygłowy słoń jak i wszystkie kamienne postaci oprócz rzecz jasna buddy, wywodzą się z hinduizmu i są symbolem wszechświata.

Uwaga, według źródeł internetowych w środku mieści się kolekcja antyków, które przez lata zbierał właściciel muzeum i bogactwa tej kolekcji nie da się opisać słowami. Za bardzo nie widziałem w środku żadnych kolekcji, ale zgadzam się z drugą częścią zdania, gdyż nie da się opisać słowami tego co jest w środku. Wnętrze słonia składa się z trzech poziomów, tak jak wszechświat, czyli z piekła, życia doczesnego i raju. Po wejściu do budynku od razu rzucają się w oczy cudownie rzeźbione schody, który miały tak pokrętny kształt a w około widać było złoto, bogactwo jednym słowem przepych. Na samej górze świata doczesnego była przepiękna mozaika, rzeźbione kolumny, postać Naga. Nie jestem w stanie tego opisać więc całe to cudo obejrzycie sobie na zdjęciach, ja byłem pod ogromnym wrażeniem. Na samej górze wydawało się, że to już koniec zwiedzania, ale z boku znajdowały małe drewniane schody prowadzące do dziury w suficie. Po wejściu na sam szczyt okazało się, że dotarłem do raju, była to Błękitna Kaplica pogrążona w ciemnościach, we wnętrzu której dopiero było zauważalne że jest to raj, z którego zrodził się hinduistyczny wszechświat. W całej kaplicy jest wiele posągów buddy, a na frontowej ścianie znajduje się wielki ołtarz z posągiem buddy w stanie nirwany.

Oczywiście po Erawan chodzi się boso, jak praktycznie wszędzie w Tajlandii i w muzeum panuje kategoryczny zakaz fotografowania i filmowania, jako że nazywam się Sebastian to ten zakaz mnie nie dotyczy. Po drodze widziałem kilka fleszy lampy błyskowej i szybką reakcję ochrony, jednak uważam, że używanie lampy błyskowej w takich pomieszczeniach jest czystą głupotą bo psuje to cały urok wykonanych zdjęć, zresztą oceńcie sami :


Muzeum Erewan, ciężko było uchwycić pełen kadr.

Trzygłowy posąg słonia.


Jedna z wielu rzeźb.

Przepiękne schody.


Z dołu wychodzi się mało atrakcyjnie, na tle wspaniałego witrażu.

Naprawdę nie sposób opisać to cudo.

Hinduistyczny posąg.

Witraż na poziomie życia doczesnego.

Budda w stanie Nirwany.

Raj z, którego powstał Wszechświat.



1 komentarz: