czwartek, 6 grudnia 2012

U Króla na urodzinach

5-go grudnia w Tajlandii jest obchodzone jedno z ważniejszych świąt państwowych, którym są urodziny Króla Ramy IX , a także tego samego dnia obchodzony jest tutaj Dzień Ojca. Identycznie ma to się z Dniem Matki, który wypada w urodziny Królowej. Nie jest to przypadek, gdyż dzień ojca i matki jest świętem ruchomym i zawsze przypada w dzień urodzin aktualnie panującej Pary Królewskiej. Bhumobil Adulyadej obchodził wczoraj swoje osiemdziesiąte piąte urodziny i co roku przygotowania do tego święta rozpoczynają się już dobry miesiąc przed tym terminem. Urodziny Jego Wielkiej Mości są obchodzone szczególnie hucznie, gdyż Rama IX jest najdłużej panującym monarchą na świecie, a także zaskarbił sobie serca mieszkańców Tajlandii, dzięki swojemu zaangażowaniu i trosce o dobro tego kraju. Imię Króla (Bhumobil - oznacza dokładnie "siła kraju - niezrównaną siłą") co w tym przypadku dobrze się sprawdza co do sprawowanej funkcji.

O godzinie 10:00 rozpoczęła się poranna ceremonia w Suan Amporn, mniej więcej w okolicach Pałacu Vimanmek o którym pisałem wcześniej. Co roku o porannej porze zbierają się tam setki tysięcy ludzi w nadziei, że Rama IX wyjdzie na taras balkonu i pozdrowi swój lud. Ostatni raz taki zaszczyt spotkał Tajlandczyków w 2006 roku, gdzie po ciężkiej chorobie i wyjściu ze szpitala Król pokazał się im na oczy. Od tego czasu mało kto widział Ramę IX na własne oczy, jedynie można go zobaczyć jak jest konwojowany głównymi ulicami Bangkoku w jednym z kilkunastu najnowszych modeli mercedesów z przyciemnianymi szybami, ale i tak nie ma pewności, że w którymś z nich jedzie akurat Król. 

Osobiście wybrałem się na wieczorną ceremonię, która odbywała się na wielkim zielonym placu Sanam Luang obok Pałacu Królewskiego i Świątyni Szmaragdowego Buddy. Dotarcie w to miejsce sprawiło mi wiele problemów i trudu, gdyż najpierw dojechałem kolejką do stacji Siam, a następnie musiałem przejść pieszo ogromny kawał drogi, gdyż w nocy zamykają wszystkie ulice i mieszkańcy wychodzą na ulicę w celu świętowania obchodów urodzin swojego Władcy. Oczywiście jak dojechałem na stację Siam to ulice były jeszcze otwarte, ale musiałem sprawdzić, po pierwsze czy w ogóle trafię na miejsce pieszo przy użyciu mapy, a po drugie gdybym pojechał taksówką to nie wiedziałbym jak wrócić na własnych nogach. A tak wytyczyłem sobie trasę i przetarłem szlaki na powrót. Po dobrej półtorej godzinie marszu doszedłem do Pomniku Demokracji, przy którym akurat odbywał się pochód i parada zmierzała do docelowego miejsca jakim właśnie był Sanam Luang. Tak jak wszyscy mieszkańcy podłączyłem się do parady i razem maszerowaliśmy w kierunku placu, na którym ma się odbyć event. W parku byłem około godziny 18:00 i musiałem poczekać dobrą godzinę aż się ściemni i rozpocznie uroczystość. Jako, że nie zawsze ma się okazję uczestniczyć w urodzinach Króla, ubrałem się cały na żółto (koszula w której wczoraj nakręciłem filmik z krokodylami + beżowe spodnie z długimi nogawkami), w ten sposób oddałem cześć i chwałę Ramie IX, gdyż jest to królewski kolor. Oczywiście 98% społeczeństwa tego dnia była ubrana na żółto, gdyż jak już kiedyś wspominałem jest to kolor aktualnego Króla Tajlandii. Z minuty na minutę na ogromnym terenie przybywało co raz więcej ludzi i powoli zaczynało się robić bardzo tłoczno. Tajowie są niezwykłym narodem, ponieważ uśmiech praktycznie nigdy nie schodzi im z twarzy i zawsze są otwarci i weseli, czego nie można powiedzieć o innych krajach. Każdy z nich emanował tak wielkim szczęściem, że obcokrajowcy również chcą celebrować z nimi tak ważne święto, że czułem się rozchwytywany przez nich wzrokiem i co chwila podchodzili do mnie i się uśmiechali.






Nie jestem w stanie określić ilości osób, ale spokojnie było tam ponad pół miliona ludzi, a możliwe ze drugie tyle stało poza obrębem parku na ulicach i chodnikach. Na początku uroczystości został odśpiewany hymn narodowy Tajlandii, a następnie było wystąpienie czołowych polityków narodu. Z tyłu raczej nie było nagłośnienia, więc nie za bardzo się orientuję co się działo na scenie. Następnie zapaliły się fajerwerki, które były ułożone w jakiś napis i wtedy wszyscy zapalili świeczki i zaczęli śpiewać prawdopodobnie "sto lat" które było przepięknie zaintonowane na różne tony dźwięku.  Z kolei po świeczkach przyszedł czas na puszczanie papierowych lampionów w kierunku ciemnego nieba spowitego różowymi refleksami zachodu słońca. Lampiony zrobiły na mnie niesamowite wrażenie, po prostu coś pięknego jak w jednej chwili niebo nagle rozjaśniało. Po zakończeniu ceremonii setki tysięcy ludzi zapełniło szczelnie najmniejszy skrawek ulicy i rozpoczęło się prawdziwe świętowanie i biesiadowanie. Przy wyjściu z parku na koszt Króla rozdawane było jedzenie z wielkich garów dla uczestników tego święta. Na początku zjadłem coś jakby ugotowanego selera z papryką chili i ryżem, a następnie jakieś niezidentyfikowane mięso na patyku. Niestety w tym tłumie całkowicie straciłem orientację i nie wiedziałem, gdzie mam iść, gdyż widziałem tylko jedną żółtą plamę. Na szczęście jak szedłem tutaj to po lewej stronie widziałem Royal Hotel, w którym spałem tutaj dwa lata temu i po jakimś czasie udało mi się go zlokalizować, co pomogło mi znaleźć odpowiednią drogę do kolejki. W domu byłem jakoś po północy i powiem szczerze, że naprawdę warto było tutaj przyjechać i zobaczyć to wszystko na własne oczy. Z kolei 10 grudnia szykuje się kolejne święto narodowe z okazji Dnia Konstytucji.


Pochód pod Pomnikiem Demokracji.

Defilada.

Wizerunek Króla, który jest praktycznie wszędzie.

Pięknie oświetlony Pałac Królewski i Świątynia Szmaragdowego Buddy.

Skupienie na twarzy w czasie puszczania lampionu.




Lampion w drodze do nieba.







4 komentarze:

  1. No, być na urodzinach Króla, zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam kilka lat temu "na urodzinach króla" i wszyscy byli ubrani na różowo dla oddania czci królowi (mam te różowe tłumy na zdjęciach!). Aż do dziś sądziłam, że różowy jest kolorem królewskim. Czyżby ten kolor zmieniał się w poszczególnych latach??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie. Z tego co mi wiadomo Tajlandia przyjęła kolor różowy podczas ciężkiej choroby Króla, którą przeszedł kilka lat temu, jako solidarność z monarchą w tych trudnych chwilach.
      Oficjalnie kolor Króla to żółty a Królowej właśnie różowy.

      Usuń
    2. No to wszystko jasne :-)
      To by się zgadzało, bo Król faktycznie był wtedy chory i nie uczestniczył w obchodach swoich urodzin. Gazety pokazywały ludzi modlących się pod szpitalem.
      A na zdjęciach Król był zawsze w żółto-złotych szatach.
      Dziękuję za wyjaśnienie. Pozdrawiam

      Usuń